Bandyta strzelał z kałasznikowa. Co zrobili policjanci? Szokujący przeciek z policji: bronili się paralizatorem

W czasie akcji policji w Wiszni Małej doszło do strzelaniny. Zginął policjant, a trzech zostało rannych. Dziennikarze z "Gazety Wrocławskiej" dotarli do osoby, która przedstawia inną wersję dramatycznej akcji niż policja. Dopytujemy więc rzecznika komendy głównej.

Do strzelaniny doszło w Wiszni Małej pod Wrocławiem w nocy z soboty na niedzielę. Policjanci mieli informacje, że pojawi się tam grupa rabująca bankomaty. Przygotowali zasadzkę.

Strzelanina w Wiszni Małej

Akcja miała jednak tragiczny przebieg. Jeden z przestępców zaczął strzelać do funkcjonariuszy z kałasznikowa. W czasie strzelaniny zginął napastnik i jeden z policjantów. Trzech funkcjonariuszy zostało rannych.

Policja użyła paralizatora?

Lokalni dziennikarze z "Gazety Wrocławskiej" piszą o kulisach strzelaniny. Według nieoficjalnych informacji policjanci użyli paralizatora. Gazeta cytuje źródło, o którym pisze, że jest wiarygodne. Według wersji tego człowieka, pierwsze strzały z kałasznikowa wytrzymała tarcza policjanta, który szedł z przodu. Jego koledzy nie odpowiedzieli jednak ogniem, tylko paralizatorem. Napastnik zyskał czas, by odpowiedzieć śmiertelną serią.

Wersja policji

Oficjalna wersja policji znacznie różni się od tej przedstawionej w artykule. - Na czele grupy funkcjonariuszy szedł policjant z tarczą balistyczną. Niestety siła strzałów, które trafiły w tarczę, była tak duża, że spowodowała odrzucenie tego policjanta i częściowe odsunięcie grupy policjantów. W tym momencie strzały dosięgły pozostałych funkcjonariuszy - opisywał komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk.

A jak policja komentuje informacje "Gazety Wrocławskiej"? - Cała akcja trwała ułamki sekund, sama wymiana ognia sekundę, może dwie. Artykuł sugeruje, że 12 ludzi użyło paralizatora zamiast broni palnej - bulwersuje się w rozmowie z Gazeta.pl Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji. - Sami policjanci nie chcą, żeby ujawnić taktykę działania ze względu na ich bezpieczeństwo. W tym przypadku postąpiono zgodnie z procedurami, natychmiast odpowiedziano ogniem w obronie własnej - zapewnia Ciarka.

- Jeśli któryś z tych 12 policjantów miał taser, to najwyżej tylko jeden. A w tym przypadku policjanci natychmiast odpowiedzieli ogniem - podkreśla rzecznik. - Ten mężczyzna pierwszy oddał strzały, tarcza przyjęła 5-6 strzałów. Policjanci od razu wiedzieli, że mają do czynienia nie z pestkami tylko z bronią automatyczną. Od razu odpowiedzieli ogniem. Cała wymiana ognia trwała 2-3 sekundy - opisuje.

Czyli nie użyto paralizatora? - dopytujemy. - Jutro będą zbierane relacje od policjantów - ucina Ciarka. Jak informuje, psycholog zabronił przesłuchiwania policjantów w poniedziałek. Będzie to możliwe prawdopodobnie we wtorek.

Czytaj więcej: "Zmusiły mnie do tego problemy finansowe". Wspólnik sprawcy strzelaniny tłumaczy swoją rolę >>>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.