Rozmowa
Myśliwi na polowaniu (fot. Dominik Sadowski/ Agencja Wyborcza.pl)
Myśliwi na polowaniu (fot. Dominik Sadowski/ Agencja Wyborcza.pl)

Na twoim profilu na Facebooku ktoś napisał: to nie Szyszko tnie drzewa, to nie prezes. Oni tylko sprawili, że wolno ciąć. A za piły złapaliśmy my. I nasi sąsiedzi. Tysiącami.

- To prawda. To nie minister Szyszko i nie prezes Kaczyński biegają z piłami, tylko przeciętny Polak-szarak. Ale rolą polityków nie powinno być wsłuchiwanie się w nasze najgorsze życzenia, nasze najniższych lotów zapotrzebowania, tylko ich ograniczanie, tonowanie.

To kiepską robotę ci politycy robią. Bo nawet gdy odfiltrujemy z mediów alarmistyczny ton, to wychodzi, że ostatnio w Polsce dwie rzeczy wolno: ciąć i zabijać. I gdy naród dowiedział się, że wolno, to zawarczały piły i zahuczały dubeltówki.

Wycinka świerków w Puszczy Białowieskiej (fot. Agnieszka Sadowska/AG)

- Bo politycy wolą płynąć z prądem, jak zdechłe ryby. Mnie to przeraża. Mówią: twoja działka, może sobie wyciąć. Mówią: zwierzęta w lesie wspólne, czyli niczyje, można strzelać. To zły kierunek. Dlaczego nie mówimy: masz drzewo, bądź z niego dumny, sąsiad takiego nie ma!

Rozmawiamy po premierze "Pokotu" Agnieszki Holland. Olga Tokarczuk, autorka książki, na podstawie której powstał film, powiedziała po seansie: mamy świat, który rozpadł się na dwie wrażliwości i one nie mogą się dogadać.

- Tym bardziej państwo ma tu ważną rolę. Powinno mówić "nie bij słabszego". Powinno prawem wyznaczać granice. Jeżeli postawimy na totalną deregulację wszystkiego, efekt będzie taki, że każdy człowiek będzie mógł wyciąć każde drzewo i wrzucić, co tylko chce, do pieca jako opał.

 

I strzelać do czego chce. Ale państwo tego nie robi. Sam też widziałeś, jak pytany o prawo łowieckie Ryszard Petru mówił w taki sposób, że ja jego słowa odczytałem jako przyznanie, iż opozycja w tym momencie niewiele może.

- Może. Może! Może alarmować, że prawo jest złe.

To mało.

- Myślę, że w Polsce przyjdzie czas na polityka, który nie będzie wspomnianą zdechłą rybą. Będzie szedł pod prąd i mówił, co jest dobre, a co złe. Będzie mężem stanu. Różnica między zwykłym politykiem a mężem stanu jest taka, że mężowie stanu naprawdę zmieniają nas na lepsze: Kuroń, Mazowiecki tacy byli.

Zejdźmy teraz - jak w "Pokocie" - na szczebel lokalny. Mamy układ, między biznesmenem, który jest hodowcą zwierząt na futra i myśliwym, komendantem policji (też myśliwym), prezesem kółka myśliwskiego i księdzem (również myśliwym). Nie ma nikogo, kto szedłby pod prąd. Są raczej świetnie funkcjonujące w tym grząskim mule nieświeże karpie.

- Widziałem z bliska wiele takich układów. Mam z tym do czynienia, bo piszą do mnie te "szalone baby" - takie jak bohaterka "Pokotu", Duszejko. Piszą i pytają, co można z takim układem zrobić. Piszą: "Daj pan narzędzia, będę z nimi walczyć". No to kieruję je do organizacji ekologicznych i one zwykle doradzają. I taka pani potem znajduje na przykład jakieś przepisy europejskie, rozporządzenia, zakazy. I krok po kroku zmienia rzeczywistość. Czasem rozkładam ręce, bo nic się nie da zrobić. Ale czasem widzę potencjał ludzi w danym miejscu i mówię: zorganizujcie się lokalnie. Wójt i burmistrz nie boją się TVN-u, który zrobi reportaż, czy "Gazety Wyborczej", która napisze tekst. Miejscową gazetę też ma w kieszeni. Nie, on się boi zorganizowanych ludzi. Te baby to trochę taka alegoria, ale tak coś w tym jest, że kobiety w Polsce lepiej potrafią się zorganizować i zwykle działają zdecydowanie i do końca.

Agnieszka Holland i Agnieszka Mandat na planie filmu ''Pokot'' (fot. materiały prasowe)

Gorzej, jeśli ci najlepiej zorganizowani to kółko myśliwskie.

- Fakt, tak bywa. Ale nie demonizujmy aż tak tych myśliwych. W Polsce wcale nie mają łatwego życia.

Tak?

- Tak. Przede wszystkim jest ich bardzo mało w porównaniu z innymi krajami. Mniej więcej tylu ich mamy co Czesi. Z Francją czy Niemcami nawet Polski nie porównuję. W Szwecji, jak król jedzie na polowanie na łosia, to jest święto! W Polsce Bronisław Komorowski musiał zrezygnować z polowań, żeby zostać prezydentem. Owszem, w parlamencie mamy nadreprezentację myśliwych i oni często realizują wolę tego marginesu, ale budzi to coraz większy sprzeciw. Coraz więcej Polaków mierzi to, co oni robią. Także dlatego, że coraz więcej tych Polaków chodzi na spacery do lasu. Z aparatem, lornetką...

A myśliwi wyganiają turystów z lasu, bo oni tu polują. Sam opisywałeś takie przypadki .

- Ale nie mają takiego prawa.

Ale to robią!

- To znaczy tylko tyle, że my, obywatele, nie znamy prawa. Przypomina mi się historia Romka z Hajnówki, ornitologa. Poszedł parę lat temu do lasu pooglądać ptaki. A tu myśliwy z leśniczym wyskakują i mówią, że oni tu polują i Romek ma się wynosić. Romek się nie wyniósł, odbył się proces. Lasy Państwowe, które organizowały polowanie, oskarżyły Romka, że naraził ich na straty. Sąd jednak zdecydował, że polowanie nie jest nadrzędne nad prawem Romka do chodzenia po lesie i go uniewinnił.

Puszcza Białowieska, Szlak Dębów Królewskich (fot. Agnieszka Sadowska/AG)

Nie boisz się, tak szczerze, że jak szwendasz się po tej puszczy, to możesz od jakiegoś myśliwego zarobić kulkę, a on potem powie, że wziął cię za dzika?

- Boję się. Wolę chodzić po terenach chronionych. Kiedyś znałem takiego pana strażnika Białowieskiego Parku Narodowego, który wychodził właśnie z parku, kiedy jakiś wysoko postawiony minister czy inny dygnitarz odstrzelił mu nogę. To było za komuny. I ten widok potem: ten człowiek bez nogi, na recepcji Parku...

Wiesz, ja sam chodzę z bronią, ze sztucerem, gdy jestem na Spitsbergenie. Do ewentualnej obrony przed niedźwiedziami. Wiem, co to narzędzie potrafi. Nie wyobrażam sobie obchodzić się z bronią tak nieostrożnie, jak wielu myśliwych. Oni po prostu nie tyle nie umieją z niej strzelać, ale zwyczajnie obchodzą się z bronią nonszalancko i bez wyobraźni! I do tego reagują emocjonalnie. Idzie taki myśliwy do lasu, bardzo chce zastrzelić jakieś zwierzę i na pierwszy ruch, który widzi, myśli: "dzik!".

I bach!

- A to może być człowiek.

Mówiłeś, że wolisz, jak myśliwi siedzą na ambonach, zamiast chodzić po lesie i strzelać.

- Dlatego że większość myśliwych poluje teraz nie z dubeltówkami, a ze sztucerami. To jest broń o bardzo dużym zasięgu i sile rażenia. Wolę, jak myśliwy strzela z ambony, bo strzela nieco w dół. Kula, jeśli nie trafi w zwierzę, to trafi w ziemię, a nie poleci dalej. Wolę, gdy taki myśliwy ma czas, by przymierzyć do zwierzęcia. Jest wtedy spokojniejszy, nie denerwuje się. Choć oczywiście jest to - przy dzisiejszych standardach polowania - po prostu egzekucja.

Pargowo, woj. Zachodniopomorskie, 2016 r. Działacze ekologiczni blokują polowanie (fot. Cezary Aszkiełowicz/AG)

Rozmawiamy dla magazynu Weekend.gazeta.pl . I już przewiduję reakcję: no tak, Agora rozmawia z Wajrakiem, wiadomo więc, że wyjdzie z rozmowy, że wszyscy myśliwi są bezrozumnymi mordercami. A to przecież nie jest prawda. Chciałbym znaleźć jakiś punkt pośrodku. Jest taki?

- Jeszcze długo nie będziemy mieć takiego zarządzania przyrodą, żeby myśliwi przestali być potrzebni. Widzisz, sęk w tym, że tam, gdzie myśliwi są potrzebni, tam ich na ogół nie ma.

A gdzie są potrzebni?

- Na przykład na polach. Powiem teraz coś, co może zostać uznane za nieetyczne: jeżeli chcemy ochronić pola przed szkodami wywołanymi przez zwierzęta, to polujmy na nie na polach, a nie w lesie. I polujmy wtedy, kiedy na tych polach coś rośnie. Czyli wiosną i latem. Tak, wtedy, kiedy zwierzęta mają młode. Ale czasami lepiej jest zastrzelić na polu jedno młode zwierzę i przestraszyć całą resztę, niż na jesieni zastrzelić dorosłe zwierzę w lesie.

W taki sposób powinni pracować myśliwi. Zabezpieczać rolników przed szkodami. I niektórzy tak robią. Ale ci, którzy dokarmiają na potęgę w lesie zwierzaki ziemniakami i burakami, przyzwyczajają je do tej obfitości. I jak nagle zabraknie pożywienia, zwierzęta idą na pola, albo do miast.

Jest wiele rzeczy w myślistwie, które trzeba zmienić.

Na przykład?

- Dlaczego wolno polować na jelenie w okresie godowym? I na sarny? Dlaczego polujemy na borsuki? Przecież one nam nie szkodzą! Dlaczego polujemy na łyski? Na cała masę kaczek? Dlaczego do kaczek wolno strzelać po ciemku, skoro myśliwy ma obowiązek rozpoznać gatunek, a wiele kaczek jest chronionych. Nawet najlepszy ornitolog nie rozpozna nic po ciemku, a co dopiero myśliwy. Dlaczego myśliwi nie mają okresowych badań tak jak inni posiadacze broni? Dlaczego wciąż walą ołowianym śrutem, który zwyczajnie truje środowisko? Mógłbym tak wymieniać masę rzeczy które trzeba zmienić. Natychmiast.

Czy nie obawiasz się, że odpowiedź myśliwego na pytanie "dlaczego polujesz?" będzie dla niego oczywista, ale dla osób, które nie polują, będzie niezrozumiała? Będzie ona pewnie będzie brzmieć: "bo lubię"?

- No, jeżeli ktoś lubi zabijanie... Jak się wprost tak mówi, to wielu ludziom zapala się czerwona lampka. Spytaj rolnika, czy lubi zabijanie. Np. kur na podwórku czy cielaka.

Kadr z filmu ''Pokot'' (fot. materiały prasowe)

Moja babcia nie lubiła.

Ano właśnie. Tyle, że spodziewam się, że wielu myśliwych też powie, że zabijać nie lubi. Gdy rozmawiam z nimi, tych rozmów płynie następujący wniosek: narkotyk, przyciągający do polowań, to nie jest mord, tylko władza.

Władza?

- Idziesz do lasu wyposażony w narzędzie, które jest w stanie odebrać życie każdemu w tym lesie. Celujesz, bierzesz w krzyż jelenia  i... na przykład decydujesz, że go nie zabijesz. Darujesz mu życie. I wszyscy się zachwycają: jaki dobry człowiek.

A mógł zabić.

- Ale to jest podejście do przyrody, które trzeba nazwać podejściem pana i władcy.

W "Pokocie" wyraża je wprost, sprytnie posługując się cytatem z Biblii, ksiądz.

- I wszyscy inni. Wiesz, jak ja spotykam w lesie jelenia, to robię mu zdjęcie, a potem każdy z nas idzie w swoją stronę. Ja nie mogę mu dać albo odebrać życia. Nie mogę. Rozumiesz? Dlatego właśnie sądzę, że ten narkotyk w polowaniach to jest właśnie władza.

Mówiłeś, że czasem na ten narkotyk dobrym detoksem jest to, jak ktoś ciężko postrzeli zwierzę. I je zobaczy. Dostanie tym cierpieniem po gębie.

- Tak. Znam takie przypadki. Ale to już każdy z tych ludzi musiałby indywidualnie opowiedzieć, dlaczego zaszła w nim przemiana.

Adam Wajrak (fot. Łukasz Cynalewski/AG)

Książka Olgi Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych" jest dostępna w formie ebooka w Publio.pl >>

Plakat 'Pokotu' (fot. mat. promocyjne)

Adam Wajrak. Działacz na rzecz ochrony przyrody i dziennikarz związany z "Gazetą Wyborczą". Autor artykułów i autor lub współautor sześciu książek o tematyce przyrodniczej. Mieszka w Teremiskach, wiosce położonej w Puszczy Białowieskiej.

Michał Gostkiewicz. Dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl. Wcześniej dziennikarz newsowy portalu Gazeta.pl, dziennikarz działu zagranicznego "Dziennika" i działu społecznego "Newsweeka". Stypendysta programu Murrow Program for Journalists (IVLP) Departamentu Stanu USA. Robi wywiady, pisze o polityce zagranicznej i fotografii. Prowadzi bloga Realpolitik , bywa na Twitterze .

embed

Na Wasze listy czekamy pod adresem listydoredakcji@gazeta.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo do niepublikowania wszystkich listów.