czwartek, 19 lipca 2018

115. "Nie co dzień spotykasz takiego królika jak ja", czyli opowieść o Jiwoo i o tym, co można zrobić z marchewką ("Dandelion: Wishes brought to you")

Czas na powrót do nieco zaniedbanych przeze mnie ostatnio zwierzaków. Dzisiaj bierzemy na tapetę królicze tsundere w czystej formie, czyli wiecznie mającego muchy w nosie Jiwoo. Zapraszam!


Można powiedzieć, że Jiwoo to jedyny podopieczny Czarnoksiężnika, który wygraną jest w stanie oddać falstartem. Jeszcze jako zwierzę trzyma się od nas z tak daleka, jak tylko jest to możliwe, i kompletnie nie zabiega o naszą uwagę. Można odnieść wrażenie, że bardzo szybko doszedł do wniosku, że cała ta gra to wierutna bzdura i chce po prostu wrócić do domu. Ma jednak pecha, jeśli decydujemy się na rozegranie właśnie jego ścieżki, a bardzo trudno jest mu się oprzeć, ponieważ posiada najsłodsze królicze łapki pod słońcem. Musimy więc pogodzić się z faktem, że Heejung uwielbia się nimi bawić i właśnie podczas jednej z takich zabaw królik przemienia się w człowieka.

Po otrząśnięciu się z szoku postanawiamy oczywiście pozostawić wszystkich panów pod swoim dachem. Szybko przekonujemy się, że wyraźnie młodszy od nas humorzasty królik przechodzi właśnie popokwitaniowy bunt dwulatka. Jiwoo nic nie pasuje, wszyscy są głupi (tylko on mądry), gotowane przez nas jedzenie jest do dupy, nasze mieszkanie jest do dupy, my też jesteśmy do dupy i w ogóle to on nie wie, co właściwie tutaj robi. Jak nietrudno się domyślić, jego fochy szybko zaczynają nas raczej bawić, szczególnie kiedy odkrywamy jego słabą stronę. Okazuje się bowiem, że nasz uroczy króliczek, który na co dzień wyzywa wszystkich i wszystko od idiotów, jest w głębi swojego serduszka romantykiem i uwielbia czytać romanse, o oglądaniu dram w telewizji nie wspominając. Według niego jest to zresztą rozrywka wysokich lotów i to właśnie z niej czerpie swoją wiedzę na temat relacji damsko-męskich, oczywiście solennie zarzekając się, że jest w tych sprawach doświadczony jak mało kto. Z czasem organizuje nawet spotkania dla nastoletnich "pisarek", które naczytały się "50 twarzy Greya" i postanowiły tworzyć erotyczne szmatławce na miarę Katarzyny Michalak. Powaga Jiwoo i wysiłek, jaki chłopak wkłada w powodzenie swoich kółek wzajemnej adoracji są tak słodkie i urocze, że nie sposób przejść obok nich obojętnie.


Nietrudno jednak domyślić się, że za frustracją Jiwoo odczuwaną do całego świata kryje się coś więcej. Okazuje się, że chłopak pochodzi z bardzo wpływowej rodziny i zdobył solidne wykształcenie w dziedzinie ekonomii. Jego ambicja miała sprawić, że odziedziczy interes ojca, ale tak się nie stało i przyjemność ta wpadła w ręce jego starszego chorowitego brata. Powodem, dla którego Jiwoo został odrzucony w przedbiegach, był fakt, że został adoptowany, a jego krew uznana za nieczystą (o tym, jak wielkie znaczenie ma w Królestwie Traw pochodzenie królika, świadczył chociażby wątek Jihae). Został po śmierci ojca wyrzucony z domu i to właśnie jego gorycz i rozpacz sprawiły, że zainteresował się nim Czarnoksiężnik. Chłopak ze wszystkich sił pragnie zemsty i doprowadzenia rodzinnego interesu do upadku i jest w stanie w tym celu nawet podpisać kontrakt i wziąć udział w zabawie polegającej na zdobyciu względów Heejung. Oczywiście z czasem młodzieniec uświadamia sobie, że bardziej od zemsty pragnie po prostu pozostania w naszym świecie, koniecznie u naszego boku, ale powodzenie spełnienia tego życzenia zależy od naszych starań i... humoru Czarnoksiężnika.

Wątek Jiwoo to również jedyny chyba wątek, w którym Heejung przejmuje w relacji tak dużą inicjatywę. Nasz uroczy królik jest trochę jak duże dziecko, a my uwielbiamy się z nim droczyć, niekiedy nawet przekupując go jedzeniem (stąd też Jiwoo twierdzi, że jesteśmy strasznie zboczone). Kiedy jednak zachodzi potrzeba, chłopak potrafi stanąć na wysokości zadania i ukazać swoją bardziej dojrzałą twarz. Sam lubi wprawdzie powtarzać nam, jak wielkie posiadamy braki w edukacji i obyciu, ale kiedy ktoś inny próbuje to robić, staje w naszej obronie bez chwili wahania. Szalenie podobało mi się, kiedy otwarcie wyszedł naprzeciw naszej matce, która przyjechała w niezapowiedziane odwiedziny i postanowiła wyrazić swoje niezadowolenie z powodu faktu, że mieszka z nami facet. To było bardzo odważne i dojrzałe - i takie zachowanie się ceni.


Wraz z rozwojem naszej reacji zachodzi zresztą w Jiwoo jeszcze więcej zmian. Często daje nam do zrozumienia, że mu na nas zależy, troszczy się o nas i gotów jest być przy nas, kiedy czegoś potrzebujemy. Z drugiej strony nadal jest typem, któremu trzeba czasami połechtać ego, szczególnie że jako chłopak młodszy od nas próbuje za wszelką cenę udowodnić nam, że jest dla nas wystarczająco dobry. Z charakteru to kompletnie nie mój typ, ale muszę przyznać, że Jiwoo to taka chodząca słodycz i totalnie uwielbiam jego lekko "sepleniący" głos i zachowania w stylu "Nie, no co ty, ja nie jestem taki... Dobra, wchodzę w to!". To jeden z niewielu tsundere, który nie pozostawia we mnie uczucia niesmaku i chęci rzucenia w monitor czymś ciężkim.

Wiem, że są wśród moich Czytelniczek fanki Jiwoo i mogę z czystym sumieniem napisać: "Wiem, dlaczego tak bardzo go lubicie". Tak trzymajcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz