niedziela, 15 lipca 2018

114. Narzeczona dla demona, czyli Kazama Chikage i jego pomysł na 500+ ("Hakuoki: Kyoto Winds")

Dzisiaj pora na ostatniego pana z "Hakuoki", ale jak mawiają nasi bracia zza zachodnej granicy: "The last but not least". Wątek z Kazamą miałam ochotę rozegrać już dużo wcześniej, ale przeczuwałam, że będzie to dobre zwieńczenie fabuły poznanej z innych wątków i okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Czas zatem na prawdziwą wisienkę na torcie.


Kazama jest postacią, którą poznajemy zdecydowanie najpóźniej. Mężczyzna nie jest ani członkiem Shinsengumi, ani naszym znajomym z przeszłości, ani nikim, kto miałby jakikolwiek interes w paradowaniu po ulicach pod okiem czujnych samurajów. Pochodzi z całkowicie innego świata i gdyby nie pewien dosyć istotny szczegół, nasze drogi nigdy by się nie przecięły. Po raz pierwszy spotykamy się podczas bitwy w karczmie Ikeda, w której Shinsengumi zastawiają obławę na imperialistów. Kazama nie jest wprawdzie imperialistą, ale ma do naszych wrogów całkiem spory interes, toteż nic dziwnego, że bez zbędnych uprzejmości wdaje się w walkę z Okitą, z łatwością go pokonując. My jednak nie jesteśmy świadkami tego zdarzenia (jesteśmy nim natomiast w wątku samego Okity), a docieramy w miejsce pojedynku już po jego zakończeniu. Zastajemy stojącego przy oknie tajemniczego mężczyznę, od którego bije wręcz podejrzany spokój i chłód, zupełnie jakby znalazł się w karczmie przez przypadek i miał gdzieś to, co się wokół niego dzieje. I prawdopodobnie podzieliłybyśmy los Okity, gdyby nie uratowało nas nasze kodachi - jego widok u naszego boku jest jedynym powodem, dla którego udaje nam się ocalić życie.

Podczas naszego kolejnego spotkania Kazama jest zdecydowanie lepiej przygotowany i pojawia się w towarzystwie swoich przydupasów demonicznych braci, a są nimi spokojny i opanowany Amagiri i będący jego całkowitym przeciwieństwiem Shiranui. Panowie stają nam na drodze podczas wykonywania jednej z misji Shinsengumi i nie certolą się w tańcu. Kazama pokazowo zabija jednego z naszych ludzi, po czym wdaje się w pojedynek z pragnącym pomścić go Hijikatą. W międzyczasie znajduje również chwilę na to, żeby zaspokoić swoją ciekawość względem nas, i rani nas, oczywiście na tyle nieznacznie, by nie wyrządzić nam krzywdy. Kiedy nasza rana błyskawicznie się zabliźnia, nie ma już wątpliwości, że kodachi potężnego demonicznego rodu nie znajduje się w naszych rękach przez przypadek. Z ludźmi mamy bowiem tyle wspólnego co zeszłoroczny śnieg. W rzeczywistości jesteśmy przedstawicielkami rasy demonów, a kobiety-demony przychodzą na świat niezwykle rzadko.

Co w takiej sytuacji robi Kazama? Proponuję mały quiz:
a) kupuje bohaterce kwiaty i czekoladki, i zaprasza ją na romantyczny weekend do hotelu robotniczego w Pabianicach;
b) kupuje samurajom z Shinsengumi po litrze Sobieskiego na głowę, byleby zgodzili się wydać mu Yukimurę za żonę;
c) kupuje sobie książkę pod tytułem "Jak poderwać dziewczynę - poradnik dla przegrywów", po czym konsekwentnie wciela zawarte w niej porady w życie;
d) postanawia porwać biedaczkę, bo sztuka ars amandi jest dla leszczy i frajerów.


Prawdziwą odpowiedzią jest odpowiedź d. Kazama nie jest jednym z tych mężczyzn, którym w głowie podrywy, kolacje ze świecami i komplementy. Jest raczej jednym z tych, którzy sądzą, że kobiece "Nie" oznacza "Tak" i w sumie nasze zdanie w całej tej sprawie najmniej go, tak szczerze powiedziawszy, obchodzi. Sam jest wśród demonicznej braci lordem, więc przedłużenie rodu jest dla niego jednak dosyć istotnym celem życiowym, a skoro już i tak napotkał na swojej drodze kobietę-demona, to grzechem byłoby z tego nie skorzystać, a robi to z taką zaciekłością, jakby dokładnie wyliczył sobie, ile kasy z 500+ dostałby za małą armię demoniątek. Regularnie nawiedza siedzibę Shinsengumi, żeby potajemnie nas stamtąd zabrać, i równie często stara się wykorzystać sytuację, kiedy walczymy z Imperialistami lub ludźmi Itou. I przyznam szczerze, że te jego podchody są jedną z tych rzeczy, które mnie w jego opowieści zawiodły - gość przychodzi, rozpowiada wszem i wobec, jaki to z niego fafarafa, po czym ściąga na siebie zbyt wiele uwagi i odpuszcza, bo ze względów politycznych powinien pozostać w cieniu. Tymczasem jest demonem, który potrafi znikać i pojawiać się znikąd, i który jest tak potężny, że wszyscy Shinsengumi razem wzięci nie daliby mu rady - moim zdaniem można było to zwyczajnie bardziej wiarygodnie rozpisać, bo w pewnym momencie rzeczywiście zaczynałam mieć nadzieję, że gość w końcu przyjdzie i dziewczę zabierze (w końcu żadna kobieta nie lubi facetów, którzy dużo gadają, a jak przychodzi co do czego, to jest kicha). Ostatecznie do owocnego w skutkach spotkania dochodzi pod sam koniec historii, kiedy zostajemy wysłane wraz z Inoue do zamku Yodo. W lesie zostajemy zatrzymani przez grupę sprzymierzonych z szogunatem żołnierzy, którzy zdradzają swojego pana i postanawiają nas zabić. Inoue staje w naszej obroniec, ale jego samurajski miecz jest niczym w porównaniu z bronią palną wroga. Nas również szybko dosięgają kule, ale nasza nadzwyczajna zdolność leczenia się nie pozwala im nas zabić. Żołnierze okrzykują nas potworem i wymierzają w naszą stronę jeszcze większą ilość śmiercionośnych pocisków, ale wtedy właśnie na drodze staje im Kazama, który nie może uwierzyć, jak mężczyźni w ogóle śmieli położyć na nas swoje brudne łapska (nie dosłownie, ale zawsze) i urządza im prawdziwą rzeź. Następnie w końcu zabiera nas ze sobą.

Od lewej: Amagiri, Kazama i Shiranui
Opowieść Kazamy do przede wszystkim historia, która pozwala nam spojrzeć na wydarzenia z punktu widzenia samych demonów. Demonów, które są jedynie jedną ze stron konfliktu, a nie sprawcami całego nieszczęścia. To również tutaj uzyskujemy pełny obraz tego, kim jest nasz demoniczny ojciec i jaka prawda kryje się za powstaniem Furii, ale nie będę zbytnio zagłębiać się w temat, żeby nie odsłaniać wszystkiego przed tymi, którzy mają jeszcze wątek Kazamy przed sobą. Sam Kazama wbrew pozorom nie jest postacią jednowymiarową. Na pozór to buc, który nie szanuje nikogo poza sobą i nazywa Shinsengumi "sukami szogunatu", z drugiej wystarczy sięgnąć głębiej, że kryje się za tym coś więcej. Nasz demoniczny lord nienawidzi bowiem ludzkiego gatunku i uważa, że nasza obecność na tej pięknej planecie jej po prostu uwłacza. Według niego ludzie są egoistyczni, brutalni i nie przestrzegają żadnych zasad, a w walce o kawałek ziemi czy próżne ideały możnych gotowi są wybić się do ostatka. Brat obraca się przeciwko bratu, przyjaciel wbija przyjacielowi nóż w plecy, syn gotów jest z byle powodu sprzedać własną matkę. Żołnierze nie wiedzą, o co walczą, a i tak gotowi są oddać za to życie. Shinsengumi ślepo podążają za rozkazami swojego pana, który jest tchórzliwy i w nosie ma swoich podwładnych. Nawet pojmowany po ludzku honor jest przejawem egoizmu, bo samuraj w imię niezrozumiałej dla demonów zasady woli odebrać sobie życie niż odkupić winy i lepiej je spożytkować. Kazama, który doskonale zna sytuację polityczną z wielu linii frontu, doskonale wie, że nie jesteśmy uwikłani w wojnę między "dobrymi" i "złymi", a w walkę wpływowych i bogatych, którzy w imię chęci posiadania skazują ludzi na pewną śmierć. I chociaż nasza bohaterka niejednokrotnie próbuje temu zaprzeczyć, na własne oczy przekonuje się, czym tak naprawdę jest wojna. Wprawdzie wojownicy Shinsengumi są wspaniałymi ludźmi, ale nie zmienia to faktu, że są jedynie pionkami w wielkiej machinie, w której ktoś nieznany i odległy pociąga za sznurki. Oczywiście, nie oznacza to, że Kazama nie widzi też u ludzi ich dobrych cech, takich jak na przykład miłość do piękna i wznoszenie świątynnych budowli, do których sam osobiście ma ogromną słabość. Najbardziej jednak boli go fakt, że przebywa wśród nich (ludzi, nie świątyń) dziewczyna, która jest niezwykle rzadkim demonem o ogromnej mocy, gdyż w jego mniemaniu jej miejsce powinno być tylko i wyłącznie u jego boku - i chyba nie sposób nie przyznać mu racji.


Kazama jest chłodny i szorstki w obejściu, ale daje się wyczuć stojącą za jego czynami troskę. Można odnieść wrażenie, że paradoksalnie to właśnie u jego boku jesteśmy najbardziej bezpieczne. Traktuje nas z góry, mając nas za naiwne i nierozumne dziecko (i chyba można się z nim w tym temacie zgodzić), ale też bez mrugnięcia okiem zrobi wszystko, żeby nas chronić, i z anielską wręcz cierpliwością tłumaczy nam, dlaczego powinnyśmy opuścić życie wśród ludzi i zamieszkać z demonami. I chociaż w jego wątku zdecydowanie brakuje momentów romantycznych i przepełnionych ciepłem, to naprawdę da się tego sukinsyna lubić. No i mówi głosem Kenjiro Tsudy (tego samego pana, który podkładał głos Hanzo w "Nightshade"), a to wystarczający powód, żeby nawet najgrzeczniejsze dziewczęta przekonały się do niegrzecznych chłopców.

Wątek Kazamy jest najkrótszy ze wszystkich w "Hakuoki: Kyoto Winds" i pozostawił we mnie duże uczucie niedosytu. Mam szczerą nadzieję, że jego wątek w "Edo Blossoms" mnie nie zawiedzie i nasz lord pokaże się w nim z nieco lepszej strony. Chciałabym również tutaj zaznaczyć, że chociaż na jakiś czas zrobimy sobie przerwę z opowieścią o Shinsengumi, to nie jest to ostatni wpis poświęcony "Kyoto Winds" - w kolejnym przyjrzymy się DLC i edycji kolekcjonerskiej na Steama.

Miłej niedzieli!


5 komentarzy:

  1. O taaak nie to jak w niedzielę poczytać sobie o "bad boy" ;) Wątek Kazamy zostawiam sobie na deser :P Ale mimo, że to buc i wkurza czasami, to jednak pewną słabość odczuwa się do niego. W końcu często jest tak, że grzeczne dziewczynki mają słabość do niegrzecznych chłopców :P I jego uśmieszki czasami miękna kolana..no, ale dobra dobra koonieec na ten temat xD
    No i głooos...Oj taak..Tak jak uwielbiam głos Hijikaty tak Kazamy również *_*

    Będę tęsknić za wpisami o samurajach T_T I żałuję, że nie kupiłam na Steamie edycji kolekcjonerskiej, zagapiłam się i zwykłe "Edo Blossom" kupiłam xD No, ale może w przyszłości uda się naprawić błąd xD

    Dzięki za wpis jak zawsze ;)
    Pozdrawiam serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nabi, elementy edycji kolekcjonerskiej zawsze możesz sobie dokupić, więc nic straconego.

    A do panów samurajów wrócimy za jakiś czas przy okazji "Edo Blossoms" przecież. I wtedy to się zapewne dopiero będzie działo! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś na pewno sobie dokupię :) A którą dokładnie edycję posiadasz i możesz polecić? Bo jest kilka i nie wiem tak naprawdę, na którą się ewentualnie pokusić ;) Bo na Steamie kilka widziałam, a troszkę zagubiona w tym jestem :P

      Już się nie mogę doczekać na nich ^_^ I co nas czeka tam XD
      A jeszcze co do wpisu zapomniałam dodać, że 500+ wymiata xD Powtarzam się, ale naprawdę uwielbiam Twoje wpisy i jak opisujesz wszystko i z humorem ;)

      Usuń
  3. Dzięki! :)

    Co do edycji, to wstrzymaj się z zakupem do mojej recenzji. Wtedy będziesz mogła podjąć najlepszą dla siebie decyzję. W razie czego pomogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to ok ok poczekam na recenzję i w razie czego wtedy faktycznie zadecyduje i najwyżej o radę zapytam ;)
      Dzięki wielkie!

      Usuń