Kazama jest postacią, którą poznajemy zdecydowanie najpóźniej. Mężczyzna nie jest ani członkiem Shinsengumi, ani naszym znajomym z przeszłości, ani nikim, kto miałby jakikolwiek interes w paradowaniu po ulicach pod okiem czujnych samurajów. Pochodzi z całkowicie innego świata i gdyby nie pewien dosyć istotny szczegół, nasze drogi nigdy by się nie przecięły. Po raz pierwszy spotykamy się podczas bitwy w karczmie Ikeda, w której Shinsengumi zastawiają obławę na imperialistów. Kazama nie jest wprawdzie imperialistą, ale ma do naszych wrogów całkiem spory interes, toteż nic dziwnego, że bez zbędnych uprzejmości wdaje się w walkę z Okitą, z łatwością go pokonując. My jednak nie jesteśmy świadkami tego zdarzenia (jesteśmy nim natomiast w wątku samego Okity), a docieramy w miejsce pojedynku już po jego zakończeniu. Zastajemy stojącego przy oknie tajemniczego mężczyznę, od którego bije wręcz podejrzany spokój i chłód, zupełnie jakby znalazł się w karczmie przez przypadek i miał gdzieś to, co się wokół niego dzieje. I prawdopodobnie podzieliłybyśmy los Okity, gdyby nie uratowało nas nasze kodachi - jego widok u naszego boku jest jedynym powodem, dla którego udaje nam się ocalić życie.
Podczas naszego kolejnego spotkania Kazama jest zdecydowanie lepiej przygotowany i pojawia się w towarzystwie swoich
Co w takiej sytuacji robi Kazama? Proponuję mały quiz:
a) kupuje bohaterce kwiaty i czekoladki, i zaprasza ją na romantyczny weekend do hotelu robotniczego w Pabianicach;
b) kupuje samurajom z Shinsengumi po litrze Sobieskiego na głowę, byleby zgodzili się wydać mu Yukimurę za żonę;
c) kupuje sobie książkę pod tytułem "Jak poderwać dziewczynę - poradnik dla przegrywów", po czym konsekwentnie wciela zawarte w niej porady w życie;
d) postanawia porwać biedaczkę, bo sztuka ars amandi jest dla leszczy i frajerów.
Prawdziwą odpowiedzią jest odpowiedź d. Kazama nie jest jednym z tych mężczyzn, którym w głowie podrywy, kolacje ze świecami i komplementy. Jest raczej jednym z tych, którzy sądzą, że kobiece "Nie" oznacza "Tak" i w sumie nasze zdanie w całej tej sprawie najmniej go, tak szczerze powiedziawszy, obchodzi. Sam jest wśród demonicznej braci lordem, więc przedłużenie rodu jest dla niego jednak dosyć istotnym celem życiowym, a skoro już i tak napotkał na swojej drodze kobietę-demona, to grzechem byłoby z tego nie skorzystać, a robi to z taką zaciekłością, jakby dokładnie wyliczył sobie, ile kasy z 500+ dostałby za małą armię demoniątek. Regularnie nawiedza siedzibę Shinsengumi, żeby potajemnie nas stamtąd zabrać, i równie często stara się wykorzystać sytuację, kiedy walczymy z Imperialistami lub ludźmi Itou. I przyznam szczerze, że te jego podchody są jedną z tych rzeczy, które mnie w jego opowieści zawiodły - gość przychodzi, rozpowiada wszem i wobec, jaki to z niego fafarafa, po czym ściąga na siebie zbyt wiele uwagi i odpuszcza, bo ze względów politycznych powinien pozostać w cieniu. Tymczasem jest demonem, który potrafi znikać i pojawiać się znikąd, i który jest tak potężny, że wszyscy Shinsengumi razem wzięci nie daliby mu rady - moim zdaniem można było to zwyczajnie bardziej wiarygodnie rozpisać, bo w pewnym momencie rzeczywiście zaczynałam mieć nadzieję, że gość w końcu przyjdzie i dziewczę zabierze (w końcu żadna kobieta nie lubi facetów, którzy dużo gadają, a jak przychodzi co do czego, to jest kicha). Ostatecznie do owocnego w skutkach spotkania dochodzi pod sam koniec historii, kiedy zostajemy wysłane wraz z Inoue do zamku Yodo. W lesie zostajemy zatrzymani przez grupę sprzymierzonych z szogunatem żołnierzy, którzy zdradzają swojego pana i postanawiają nas zabić. Inoue staje w naszej obroniec, ale jego samurajski miecz jest niczym w porównaniu z bronią palną wroga. Nas również szybko dosięgają kule, ale nasza nadzwyczajna zdolność leczenia się nie pozwala im nas zabić. Żołnierze okrzykują nas potworem i wymierzają w naszą stronę jeszcze większą ilość śmiercionośnych pocisków, ale wtedy właśnie na drodze staje im Kazama, który nie może uwierzyć, jak mężczyźni w ogóle śmieli położyć na nas swoje brudne łapska (nie dosłownie, ale zawsze) i urządza im prawdziwą rzeź. Następnie w końcu zabiera nas ze sobą.
Od lewej: Amagiri, Kazama i Shiranui |
Kazama jest chłodny i szorstki w obejściu, ale daje się wyczuć stojącą za jego czynami troskę. Można odnieść wrażenie, że paradoksalnie to właśnie u jego boku jesteśmy najbardziej bezpieczne. Traktuje nas z góry, mając nas za naiwne i nierozumne dziecko (i chyba można się z nim w tym temacie zgodzić), ale też bez mrugnięcia okiem zrobi wszystko, żeby nas chronić, i z anielską wręcz cierpliwością tłumaczy nam, dlaczego powinnyśmy opuścić życie wśród ludzi i zamieszkać z demonami. I chociaż w jego wątku zdecydowanie brakuje momentów romantycznych i przepełnionych ciepłem, to naprawdę da się tego sukinsyna lubić. No i mówi głosem Kenjiro Tsudy (tego samego pana, który podkładał głos Hanzo w "Nightshade"), a to wystarczający powód, żeby nawet najgrzeczniejsze dziewczęta przekonały się do niegrzecznych chłopców.
Wątek Kazamy jest najkrótszy ze wszystkich w "Hakuoki: Kyoto Winds" i pozostawił we mnie duże uczucie niedosytu. Mam szczerą nadzieję, że jego wątek w "Edo Blossoms" mnie nie zawiedzie i nasz lord pokaże się w nim z nieco lepszej strony. Chciałabym również tutaj zaznaczyć, że chociaż na jakiś czas zrobimy sobie przerwę z opowieścią o Shinsengumi, to nie jest to ostatni wpis poświęcony "Kyoto Winds" - w kolejnym przyjrzymy się DLC i edycji kolekcjonerskiej na Steama.
Miłej niedzieli!
O taaak nie to jak w niedzielę poczytać sobie o "bad boy" ;) Wątek Kazamy zostawiam sobie na deser :P Ale mimo, że to buc i wkurza czasami, to jednak pewną słabość odczuwa się do niego. W końcu często jest tak, że grzeczne dziewczynki mają słabość do niegrzecznych chłopców :P I jego uśmieszki czasami miękna kolana..no, ale dobra dobra koonieec na ten temat xD
OdpowiedzUsuńNo i głooos...Oj taak..Tak jak uwielbiam głos Hijikaty tak Kazamy również *_*
Będę tęsknić za wpisami o samurajach T_T I żałuję, że nie kupiłam na Steamie edycji kolekcjonerskiej, zagapiłam się i zwykłe "Edo Blossom" kupiłam xD No, ale może w przyszłości uda się naprawić błąd xD
Dzięki za wpis jak zawsze ;)
Pozdrawiam serdecznie ^^
Nabi, elementy edycji kolekcjonerskiej zawsze możesz sobie dokupić, więc nic straconego.
OdpowiedzUsuńA do panów samurajów wrócimy za jakiś czas przy okazji "Edo Blossoms" przecież. I wtedy to się zapewne dopiero będzie działo! :)
Kiedyś na pewno sobie dokupię :) A którą dokładnie edycję posiadasz i możesz polecić? Bo jest kilka i nie wiem tak naprawdę, na którą się ewentualnie pokusić ;) Bo na Steamie kilka widziałam, a troszkę zagubiona w tym jestem :P
UsuńJuż się nie mogę doczekać na nich ^_^ I co nas czeka tam XD
A jeszcze co do wpisu zapomniałam dodać, że 500+ wymiata xD Powtarzam się, ale naprawdę uwielbiam Twoje wpisy i jak opisujesz wszystko i z humorem ;)
Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńCo do edycji, to wstrzymaj się z zakupem do mojej recenzji. Wtedy będziesz mogła podjąć najlepszą dla siebie decyzję. W razie czego pomogę.
O to ok ok poczekam na recenzję i w razie czego wtedy faktycznie zadecyduje i najwyżej o radę zapytam ;)
UsuńDzięki wielkie!