Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kania. Pokaż wszystkie posty

2012/07/31

Sami swoi na państwowym: urzędy, park, TBS-y [RAPORT cz. II]

Jak w spółkach, agencjach, urzędach i samorządach obsadza się stanowiska? Często z partyjnego klucza - pokazuje część II RAPORTU "Gazety"

Dziennikarze "Gazety" zebrali najbardziej jaskrawe przykłady kolesiostwa. Okazuje się, że z partyjnego klucza obsadzanych jest w Polsce wiele stanowisk w spółkach z udziałem skarbu państwa. Przynależność do rządzących partii opłaca się nie tylko działaczom, ale również ich rodzinom. Często stanowiska obsadzane są bez konkursu, czasem tworzone są nawet specjalne etaty.

Wczoraj opisaliśmy siedem województw, dziś piszemy o śląskim, pomorskim, podkarpackim i warmińsko-mazurskim. Jutro część trzecia raportu.

Rządzące partie obsadzają kierownicze stanowiska w agencjach rolnych, ośrodkach szkolenia kierowców, muzeach, bibliotece miejskiej, a nawet w szpitalu psychiatrycznym czy filharmonii. Zobacz jak partie dzielą posady:

Śląskie

Pomorskie

Podkarpackie

Warmińsko-mazurskie

Przeczytaj także komentarz Jacka Żakowskiego: Trzy tysie z kawałkiem na miesiąc

Co dzieje się w pozostałych regionach? Przeczytasz w jutrzejszej ''Gazecie''
Źródło: Gazeta Wyborcza


ŚLĄSKIE

Województwem od 2006 r. rządzi PO, ale do uzyskania większości w sejmiku potrzebowała i wciąż potrzebuje poparcia innych partii. Jak je przekonuje?

SLD - pozostawieniem na fotelu dyrektora Stadionu Śląskiego Marka Szczerbowskiego (został nim w maju 2006 r., gdy marszałkiem był jego partyjny kolega). Szczerbowski jest języczkiem u wagi w katowickiej radzie miejskiej, bez niego PO nie miałaby większości.

Pracę w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska wciąż ma też inny nominat SLD Zbigniew Wieczorek (niegdyś poseł i przewodniczący sejmiku). Był wiceprezesem, a jest pełnomocnikiem zarządu do spraw zintegrowanego systemu zarządzania.

Prezesem WFOŚ jest Gabriela Lenartowicz, była radna sejmiku z Platformy. W zarządzie zasiadają też Adam Liwochowski, działacz powiązanego dziś z PO, a wcześniej z PiS stowarzyszenia Ruch Obywatelski Polski Śląsk. Żeby było ciekawiej, innym wiceprezesem funduszu jest Rafał Adamus z Ruchu Autonomii Śląska (sejmikowego koalicjanta PO), organizacji, która jest stale skłócona z ROPŚ. Całości międzypartyjnego towarzystwa dopełnia Mirosław Szemla z PSL (również wiceprezes tego funduszu) i zasiadający w radzie nadzorczej Marian Ormaniec, szef wojewódzkich struktur PSL, kiedyś wicewojewoda i wicemarszałek.

Fotel wicemarszałka Ormaniec stracił, gdy dziennikarze napisali m.in. o mieszkaniu, którego własnością był urząd marszałkowski. Przetarg na wynajem lokalu wygrał krewny Ormańca, ale lokatorzy twierdzą, że mieszkał w nim... Ormaniec. Poza tym urząd marszałkowski dwukrotnie dofinansował płyty ludowego zespołu Gilowianka, z którym związani są Ormaniec i jego bliscy. Na okładce znalazły się adres poczty elektronicznej wicemarszałka oraz logo PSL.

Pewnego razu nawet działacze Stronnictwa poskarżyli się na swego szefa w liście do władz. Chodziło im o kolejnego krewnego Ormańca Przemysława Małysiaka, wiceprezesa Funduszu Górnośląskiego, w którym samorząd województwa ma ponad 90 proc. udziałów.

Ale i Platforma ma ludzi na kierowniczych stanowiskach w spółkach, w których udziały ma marszałek. Prezesem Górnośląskiej Agencji Rozwoju Regionalnego jest Bożena Rojewska, radna PO z Katowic. Prezesem Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów - Jarosław Kania, radny PO z Rudy Śląskiej, a prezesem Parku Śląskiego (do niedawna Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, ze znanym zoo i wesołym miasteczkiem) Arkadiusz Godlewski, który wcześniej z rekomendacji PO - bez powodzenia - ubiegał się o prezydenturę w Katowicach.

Górnictwo w wyniku umowy koalicyjnej między PO i PSL to domena ludowców i wicepremiera Waldemara Pawlaka. Na wiceministra odpowiedzialnego właśnie za tę branżę wyznaczono początkowo Eugeniusza Postolskiego. Premier go odwołał, bo zgodnie nalegały na to zarówno związki zawodowe, jak i menedżerowie, zarzucając brak kompetencji. Ale Postolski wciąż się zajmuje górnictwem - jest wiceprezesem spółki Haldex, wchodzącej w skład grupy kapitałowej należącej do państwa Kompanii Węglowej.

Jeszcze bardziej środowisko górnicze zbulwersowały okoliczności wyboru na stanowisko prezesa Kompanii Joanny Strzelec- Łobodzińskiej (była następczynią Postolskiego w resorcie gospodarki). Owszem, wygrała konkurs na to stanowisko, ale oceniali ją czterej jej podwładni. 

POMORSKIE

Na Pomorzu wyborcy od lat dają PSL do 2 proc. głosów. Poza kilkoma gminami partia się tu praktycznie nie liczy. Ale posady dla jej działaczy się znalazły. Np. w sejmiku - PO może w nim rządzić sama, jednak ludowcy dostali fotel wicemarszałka, gdy po wyborach w 2011 r. premier ogłosił zacieśnienie koalicji z PSL.

PO oddała też koalicjantowi agencje rolne. Szefem pomorskiego oddziału Agenci Rynku Rolnego jest Radosław Szatkowski, syn byłego, nieżyjącego już, prezesa PSL w regionie. Wicedyrektorem Agencji Nieruchomości Rolnych w Gdańsku jest Kazimierz Derdowski, członek pomorskich władz PSL. Natomiast oddziałem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa kieruje Stanisława Bujanowicz z władz krajowych Stronnictwa. Jej zastępcą jest partyjny kolega Michał Krause.

Czy Platforma to widzi? To pytanie retoryczne. Pomorski poseł PO Kazimierz Plocke od 2007 r. jest wiceministrem rolnictwa. Choć warto tutaj przypomnieć, że wcześniej, za rządów PiS, posady w tych samych agencjach dostawali ludzie Danuty Hojarskiej z Samoobrony.

Na lepsze - w porównaniu z czasami PiS - zmieniła się w regionie sytuacja w dużych spółkach skarbu państwa. Działaczy partii rządzącej jest w nich mniej.

W Gdańsku, swoim mateczniku, Platforma rządzi na wszystkich szczeblach administracji. Działacze i członkowie ich rodzin mają pracę w instytucjach publicznych i spółkach zależnych od polityków. Co nie znaczy, że wszystko jest skrajnie upartyjnione.

Ale widać np. grupę wywodzącą się z Młodych Demokratów podległą szefowi regionu i ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi. 29-letni gdański radny PO Piotr Borawski, opisywany wcześniej jako były narzeczony córki Ewy Kopacz, nie tylko zasiada w radzie nadzorczej spółki Zaplecze (należy do stołecznego samorządu), ale jest też specjalistą do spraw prawnych w państwowym Naftoporcie (zarabia ok. 110 tys. rocznie). Jego kolega z Młodych Demokratów - i też radny - Adam Nieroda ma posadę w państwowej spółce Hotele Olsztyn (ok. 90 tys. zł rocznie).

W poprzedniej kadencji Maciej Krupa (obecnie mąż posłanki PO Agnieszki Pomaskiej) miał zostać dyrektorem Muzeum Westerplatte. Nie udało się. Teraz Krupa zarabia w biurze europosła Krzysztofa Liska (ok. 84 tys. zł rocznie), w kontrolowanym przez Liska stowarzyszeniu wydającym karty młodzieżowe (24 tys. zł rocznie) oraz w radzie programowej publicznego Radia Gdańsk (2,6 tys. zł rocznie).

32-letni Tomasz Słodkowski, asystent, a później doradca ministra Nowaka, jest prezesem klubu siatkarskiego Atom Trefl Sopot, który sponsoruje kontrolowana przez rząd spółka PGE.

Z tej grupy wywodzi się też wicewojewoda pomorski Michał Owczarczak, były asystent Donalda Tuska i jedyny wojewoda w kraju bez pełnego wyższego wykształcenia. Natomiast wojewodę pomorskiego w radzie nadzorczej spółki BIEG 2012 reprezentuje inny Młody Demokrata - Krzysztof Lodziński (ok. 70 tys. zł rocznie).

Konserwatywna PO rządząca pomorskimi samorządami nie wpuszcza "młodych" do swoich spółek. Tu liczą się starsi, jak w podległej marszałkowi województwa Agencji Rozwoju Pomorza. Jej prezes Łukasz Żelewski (PO) zarabia blisko 300 tys. zł rocznie w agencji i jednej radzie nadzorczej. Wiceprezes Marek Kasicki (także PO) otrzymuje ponad 235 tys. zł rocznie na etacie oraz w dwóch radach nadzorczych. Pomeranią - spółką-córką ARP - kieruje radny PO Jarosław Gorecki z roczną pensją ok. 183 tys. zł. W jej zarządzie zasiada zaś Mirosław Rybicki, brat Sławomira, sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta.

Trochę inaczej jest u prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza (PO), który nie przyjmuje kadrowych sugestii. Przed laty sprzeciwił się żądaniom młodej części PO, aby oddać im fotel wiceprezydenta miasta. Dlatego np. w ratuszu jest sporo polityków bezpartyjnych - tylko jeden z czworga zastępców Adamowicza należy do Platformy. Jednak już troje przychylnych prezydentowi radnych PO pracuje w instytucjach miejskich. I tak: Marek Bumblis w zakładzie utylizacyjnym zarabia ok. 60 tys. zł rocznie, Piotr Grzelak w Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego - ok. 54 tys. rocznie, a Aleksandra Dulkiewicz w Europejskim Centrum Solidarności - 65 tys. zł.

Miejskimi TBS-ami kierują były radny PO Tadeusz Mękal i były skarbnik miejski Włodzimierz Pietrzak

PODKARPACKIE

Od poprzedniej kadencji dyrektorem podkarpackiego oddziału ARiMR jest Marek Ordyczyński. To ważny działacz PO, szefuje strukturom tej partii w powiecie leżajskim (to też rodzinny powiat szefa podkarpackiej PO posła Zbigniewa Rynasiewicza). Zastępcą dyr. ARiMR jest Marek Owsiany, wiceprezes podkarpackiego PSL i jednocześnie szef struktur powiatowych partii w Brzozowie.

Nie inaczej jest w tej Agencji w terenie. Kierownikiem dębickiego oddziału był Andrzej Reguła z PSL. Z chwilą wyboru w ubiegłej kadencji na wicewojewodę podkarpackiego przeszedł w Agencji na bezpłatny urlop. Na początku obecnej kadencji przestał być wicewojewodą i został wojewódzkim inspektorem ochrony roślin i nasiennictwa.

Na urlopie bezpłatnym w dębickim biurze ARiMR był również Marek Rączka, obecnie wójt Żyrakowa, członek PSL.

W rzeszowskiej Agencji Nieruchomości Rolnych wicedyrektorem od 2008 r. jest Jerzy Borcz, polityk PO. W przeszłości senator, od 2006 r. radny sejmiku.

Z kolei w Agencji Rynku Rolnego w Rzeszowie kierownikiem administracji jest Urszula Bury - żona posła Jana Burego, szefa podkarpackiego PSL, przewodniczącego klubu parlamentarnego ludowców. 

WARMIŃSKO-MAZURSKIE

Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska zarządza Adam Krzyśków, były poseł PSL, wiceprezesem jest Maria Sokoll, działaczka PO, kierująca m.in. kampaniami wyborczymi tej partii.

Między koalicjantami czasami dochodzi do kłótni. Ostatnio z funkcją dyrektora Ośrodka Doradztwa Rolniczego pożegnał się Zygmunt Kiersz z PSL. Odwołał go zarząd województwa, w którym PO ma większość. Politycy mówią nieoficjalnie, że to dlatego, że dyrektorem Agencji Nieruchomości Rolnych w Olsztynie nie została osoba, którą popierał marszałek województwa Jacek Protas (PO).

Bywa, że zasiadający na takich stanowiskach sami rezygnują, gdy robi się głośno. Gdy w sierpniu 2011 r. ujawniliśmy w "Gazecie", że bez procedury otwartego konkursu sędzią etatowym w Samorządowym Kolegium Odwoławczym ma zostać syn posła PO Mirona Sycza, zrezygnował on z etatu.

Najciekawiej jest jednak w samych samorządach. Sekretarzem, a po ostatnich wyborach samorządowych wicestarostą powiatu olsztyńskiego, została Izabela Smolińska-Letza, córka byłego posła AWS, obecnie szefa jednego z kół PO w Olsztynie Andrzeja Smolińskiego. Na początku roku zastępcą wójta w gminie Dźwierzuty został 26-letni zaledwie Karol Włodkowski, syn posła PSL z Mazur Zbigniewa Włodkowskiego, b. wiceministra edukacji narodowej. Należący do PSL wójt Dźwierzut zapewniał, że więzy rodzinne nie miały znaczenia dla tej nominacji.

W warmińsko-mazurskim urzędzie marszałkowskim widać ludzi PO lub z tą partią związanych. Gdy w 2009 r. posady w olsztyńskim urzędzie miasta stracili związani z Platformą wiceprezydenci Anna Wasilewska i Tomasz Szczyglewski, szybko znaleźli pracę jako dyrektorzy w podległych marszałkowi Protasowi departamencie sportu i zarządzie dróg wojewódzkich. A Waldemar Żakowski, wkrótce po zapisaniu się do PO, został dyrektorem Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Olsztynie.

Z kolei sam marszałek Protas przed rokiem nie widział nic nieodpowiedniego w tym, że w hotelu w Lidzbarku Warmińskim, wyremontowanym dzięki przyznanym przez jego urząd dotacjom unijnym, gabinety kosmetyczne prowadzi jego żona Eleonora. Sprawę opisała lokalna "Gazeta". Mimo oburzenia partyjnych kolegów z warszawskiej centrali i zaangażowaniu w sprawę Julii Pitery sprawa ucichła. 
Źródło: Gazeta Wyborcza

2011/06/06

Korupcja w mazowieckiej PO? "Dostał 50 tysięcy, obiecywał korzyści"

Czy członek władz mazowieckiej PO i kandydat do Sejmu Mariusz Popielarz przyjął 50 tys. zł w zamian za obietnicę korzyści? Tak twierdzi Roman Wargulewski, przedsiębiorca z Ostrołęki. – Najlepiej by było, gdyby pan Popielarz zawiesił swoje członkostwo w partii do czasu wyjaśnienia sprawy – komentuje sprawę ostrołęcki poseł PO Andrzej Kania.
Mariusz Popielarz jest szefem Platformy w Ostrołęce, miejskim radnym i kandydatem do Sejmu. – Przed ostatnimi wyborami samorządowymi pożyczyłem mu 50 tys. zł na kampanię. W zamian usłyszałem obietnicę rozmaitych korzyści, które mógłbym odnieść po wyborach, oraz zapowiedź zwrotu pieniędzy. Korzyści nie chciałem, ale na zwrot pieniędzy liczyłem. Nie dostałem ich do dziś – mówi „Wprost" Wargulewski, znany ostrołęcki przedsiębiorca, jeden z najbogatszych ludzi w mieście. Twierdzi, że pieniądze przekazał Popielarzowi w gotówce. Nie ma jednak na to żadnego dowodu. Jego wersję potwierdza za to działacz warszawskiej PO Mirosław Skorupski.
Popielarz zapewnia nas, że historia jest zmyślona. – Nie brałem od niego żadnych pieniędzy. Ta sprawa to dla mnie wizerunkowy kłopot i zależy mi na jak najszybszym jej wyjaśnieniu. Nie wykluczam, że Wargulewski jest inspirowany przez moich politycznych przeciwników – mówi. Popielarz złożył już w tej sprawie zawiadomienie na policji. Twierdzi, że Wargulewski go pomawia.

Z ustaleń „Wprost" wynika, że oskarżeniami wobec Popielarza zajmuje się obecnie władze PO. – To poważna sprawa, bardzo niekorzystna dla Platformy. Uważam, najlepiej by było, gdyby do czasu jej wyjaśnienia pan Popielarz zawiesił swoje członkostwo w partii – mówi nam poseł Platformy Andrzej Kania. Sprawą zainteresowała się także Julia Pitera, minister ds. walki z korupcją. Po zapoznaniu się z wersjami obu stron przyznała rację Popielarzowi. Kwestię bada obecnie zarząd mazowieckiej PO.
Autor: Michał Krzymowsk

2009/03/23

Firma posła zarobi miliony z publicznej kasy

Firma żony i syna posła Andrzeja Kani (PO), zdobyła ostatnio dwa lukratywne kontrakty na sprzątanie kolejowych wagonów. Wygrała przetargi ogłoszone przez spółki: PKP Przewozy Regionalne i Koleje Mazowieckie, warte kilka milionów złotych.
W obu przypadkach mamy do czynienia z publicznymi pieniędzmi (skarbu państwa i samorządu województwa). Czy poseł i prominentny, regionalny działacz partii rządzącej może pełną garścią czerpać z publicznej kasy? Prawo wprost tego nie zabrania, ale takie związki biznesu z polityką z pewnością odbiegają od - właśnie przez Platformę Obywatelską mocno podkreślanych - "standardów życia publicznego”, jakie PO chce wprowadzać w życie.Zwłaszcza, że chodzi o spore pieniądze. Trzyletni kontrakt na sprzątanie wagonów, jaki ze spółką PKP-Przewozy Regionalne zawrze konsorcjum rodzinnej spółki Kaniów i innej spółki z branży, opiewa na ponad 5 milionów złotych.- Nie dajmy się zwariować - mówi Andrzej Kania. - Gdybym właśnie założył spółkę, i gdybym miał jakiś realny wpływ na spółki kolejowe, to można by się było czegoś doszukiwać. A ja przypomnę, że spółkę, którą jakiś czas temu przepisałem na żonę i syna, prowadziłem od 17 lat. I od początku specjalizowałem się w sprzątaniu wagonów. Poza tym, jeśli wygrywamy jakiś przetarg, to przecież jest to jawne i transparentne. Gdyby coś było nie tak, konkurencja z pewnością taki przetarg by oprotestowała.
Czy nie jest jednak tak, że poseł i polityk, ma lepszą pozycję startową w przetargu ogłaszanym przez spółkę państwową, czy samorządową? Wszak ich zarządy i rady nadzorcze są obsadzane z politycznego klucza. To politycy sfer rządowych decydują kto rządzi spółkami skarbu państwa, a politycy szczebla samorządowego - spółkami samorządowymi?
Cały artykuł w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

2009/02/25

Bulwersujące działania Andrzeja Kani!

Bulwersujące działania Andrzeja Kani! Poseł do radnego: albo wstąpisz do PO, albo stracisz pracę. Dowodem mają być nagrania
Dotarliśmy do pisma, w którym ostrołęcki radny Wiesław Szczubełek opisuje postępowanie posła Platformy Obywatelskiej Andrzeja Kani. Pismo wpłynęło m.in. do sejmowej Komisji Etyki Poselskiej oraz Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Wiesław Szczubełek jest również kierownikiem oddziału Mazowieckiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Ostrołęce. Radny opisuje szczegółowo, jak poseł Kania najpierw próbował namówić go do wstąpienia w szeregi Platformy, a po odmowie usiłuje pozbawić stanowiska pracy. "Otóż z chwilą, gdy pan Andrzej Kania został posłem na Sejm RP, zaczęły się problemy zawodowe niektórych ludzi w Ostrołęce, w tym moje. Poseł Andrzej Kania kilkukrotnie, poprzez swoich ludzi (…) oraz osobiście naciskał na mnie, abym wstąpił w szeregi Platformy Obywatelskiej i przeszedł do grupy opozycyjnej w Radzie Miasta. Informując, że jeżeli tego nie zrobię - będę musiał pożegnać się ze stanowiskiem, na którym pracuję.” - opisuje Szczubełek. Kiedy radny odpowiedział, iż chce pozostać bezpartyjny, usłyszał od Kani, "że w dzisiejszych czasach tak się nie da i tak na pewno nie będzie”. Dalej Szczubełek pisze: "Całe drugie półrocze 2008 r., przy okazji różnych spotkań (…) oraz podczas rozmów telefonicznych z działaczami PO - dawano mi do zrozumienia, że moje dni są policzone. Pan poseł Andrzej Kania wręcz stwierdzał, że mandat radnego mnie nie ochroni, bo są różne metody, aby tę sprawę załatwić.” Szczubełek twierdzi też, że ma na zachowanie posła dowody - są to nagrania rozmów telefonicznych i świadkowie. Poseł i radny odmówili nam na tym etapie komentowania sprawy.O czym jeszcze pisze Wiesław Szczubełek przeczytacie w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego
Paweł Krajewski
Tygodnik Ostrołęcki

2008/12/03

Służbowym autem na imieniny

I znów okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia! Na imprezie u posła Halickiego (47 l.) politycy Platformy Obywatelskiej korzystali z luksusów władzy.
Politycy Platformy Obywatelskiej zarzekali się, że zafundują nam tanie państwo i skończą z nadużywaniem przywilejów władzy. Co z tych obietnic zostało? Niewiele! Na imprezę imieninową posła Andrzeja Halickiego (47 l.) zajeżdżały luksusowe rządowe limuzyny z zadowolonymi politykami PO. A wśród nich wicepremier Grzegorz Schetyna (45 l.) i minister ds. walki z korupcją Julia Pitera (55 l.)!
Halicki zorganizował imprezę andrzejkową dopiero w poniedziałek. Zaprosił znajomych do położonej na uboczu warszawskiej restauracji. Pierwsi goście pojawili się tam kilka minut po godz. 19. Ale już po godzinie knajpa pękała w szwach od znamienitych postaci naszej sceny politycznej. Były toasty, kwiaty i życzenia dla solenizanta.
Jednak najbardziej rzucały się w oczy kawalkady urzędniczych limuzyn kursujących w okolicach knajpy. Jedne parkowały na chwilę, inne przystawały na dłużej.
Tuż przed godz. 21 pod restauracją pojawia się rządowe BMW. Wysiadają z niego rośli funkcjonariusze BOR. Przypadek? Nic z tego... Okazuje się, że kurs limuzyną na imprezę zamówił nie kto inny, jak sam wicepremier Grzegorz Schetyna. Uśmiechnięty od ucha do ucha wbiega po schodach i znika za drzwiami restauracji. Około godz. 22 pierwsi goście wychodzą z imieninowego przyjęcia. Jest wśród nich minister ds. zwalczania korupcji Julia Pitera. Znana z zagorzałego krytykowania za nadużywanie przywilejów władzy kieruje się do... służbowego BMW. Godzinę później opuszcza imprezę również wicepremier Schetyna. Do rządowego auta zabiera swoich dobrych znajomych: szefa gabinetu politycznego premiera Tuska Sławomira Nowaka (34 l.) i wiceszefa MSWiA Tomasza Siemoniaka (41 l.). Nowak ze Schetyną z uśmiechem na ustach zajmują tylne siedzenia w rządowym BMW i ruszają w kierunku centrum.
Zapytana przez nas o poniedziałkową zabawę Pitera nie kryła zmieszania. - Byłam zmęczona całym dniem pracy. Miałam do wyboru: albo wrócić do domu, albo zajrzeć na chwilę na uroczystość. A swoim autem jechać nie chciałam - tłumaczy się. Po chwili przyznaje: - Wiem, że nie zrobiłam dobrze. Ale to był jedyny raz w tym roku - ucina.
A co na to Schetyna? - Wicepremierowi samochód służbowy i ochrona BOR przysługują 24 godziny na dobę - cytuje przepisy Wioletta Paprocka, rzeczniczka MSWiA.
Przepisy nie mówią jednak nic o zabieraniu do limuzyny kolegów i wyprawach na imprezy.
Autor: Sylwester Ruszkiewicz
Źródło: Super Express

2008/10/23

Poseł kłamca

Wtorek, godz. 19.16. W Sejmie trwają głosowania nad ustawami zdrowotnymi, szykują się bardzo ważne dla wszystkich Polaków zmiany. Gdzie jest w tym czasie poseł Andrzej Kania (45 l.) z PO? Właśnie opuścił pokład samolotu, który wylądował na warszawskim Okęciu. Pan poseł, oficjalnie chory, dopiero co wrócił z wakacji na bajecznej Teneryfie.
Opalony, wypoczęty, zrelaksowany. Tak wyglądał wczoraj poseł Kania, gdy wchodził na posiedzenie komisji infrastruktury. Spytaliśmy go, czemu go przez kilka dni nie było w Sejmie. – Dlaczego mnie nie było? Miałem ważne sprawy rodzinne – tłumaczył nam wyraźnie zdenerwowany. I nie chciał dłużej rozmawiać. Co na to Mirosława Nykiel (55 l.), rzecznik dyscypliny w klubie PO? Okazuje się, że nic nie wie o słonecznych wakacjach posła. – Sami byliśmy zainteresowani, dlaczego posła Kani nie ma w Sejmie w tak ważnym miesiącu. Osobiście dzwoniłam do dyrektora jego biura. Zapewnił mnie, że poseł jest chory i doniesie zwolnienie lekarskie – powiedziała nam poseł Nykiel. Sami też zadzwoniliśmy do asystenta posła. – Poseł miał chyba jakieś problemy zdrowotne – potwierdził tę samą wersję. Tymczasem we wtorek wieczorem, parę minut po godz. 19, reporter Faktu wypatrzył, jak opalony i zrelaksowany poseł Kania opuszczał warszawskie lotnisko. Wrócił właśnie z tygodniowych wakacji na Teneryfie, spędził je z żoną. Dokładnie w tym czasie w Sejmie trwały kluczowe głosowania nad ustawami zdrowotnymi. A Kania na Wiejskiej pojawił się dopiero po godz. 21, gdy większość punktów była już przegłosowana. Dlaczego nie uczestniczył we wcześniejszych pracach parlamentu? – Byłem na głosowaniach – upiera się Kania. Co na to politycy PO? – Dokładnie to sprawdzimy – zapewnia poseł Nykiel. A my przypilnujemy, by poseł został ukarany. Bo kilka tygodni temu Zbigniew Chlebowski (44 l.), przewodniczący klubu PO, zapewniał nas, że cofnął urlopy i wyjazdy zagraniczne wszystkim posłom.Październik miał być miesiącem wytężonej pracy posłów nad około 140 ustawami.
[MEG, SUO, AK, KG ]
Fakt

Roman Kosecki, Andrzej Kania, Janusz Wójcik

Dziś w "Super Expressie" mamy dzień poselski. Niestety, są to trzy poselskie upadki. Poseł 1. Roman Kosecki, Platforma Obywatelska.
');
//-->
W Sejmie zachowywał się skandalicznie. Tak jakby był pod silnym wpływem alkoholu. Tak zresztą oceniają to świadkowie. On sam twierdzi, że był trzeźwy jak niemowlę. Ma jednak pecha: nasz fotoreporter zrobił panu posłowi wiele zdjęć. Można je zobaczyć na stronie 4 i samemu ocenić. Jeśli Kosecki rzeczywiście był trzeźwy, to ciekawe, jak ten pan zachowuje się po spożyciu? Nic, tylko uciekać.
Poseł 2. Andrzej Kania, też PO. Zachorował. Każdy może, zdarza się. Z tą chorobą, która uniemożliwiła mu pracę w Sejmie... poleciał sobie na Teneryfę. Może więc wcale nie był chory? Może jest zwykłym cwaniakiem, który nie chciał stracić poselskiej diety, robiąc sobie egzotyczny urlop? Postępek Kani na pewno wyjaśnimy i opiszemy. On sam zbierał wczoraj argumenty. Pewnie ogłosi je światu dziś.
Poseł 3. Janusz Wójcik, były poseł, Samoobrona. Były świetny trener piłkarski, znany też z rajdów mercedesem po pijaku. Teraz okazuje się, że prawdopodobnie także krętacz, hipokryta i łapówkarz. Taki pan pasujący zarazem do polskiej piłki nożnej i do naszej polityki.
Autor: Redaktor naczelny Sławomir Jastrzębowski
Autorzy zdjęć: Super Express
Źródło: Super Express