Postaram się zbudować i wyjaśnić pojęcie tolerancji, i odpowiedzieć na pytanie, jakie ma ona znaczenie dla ludzi. Można pokusić się o postawienie kilku następnych pytań. Jakie są granice tolerancji i czy w ogóle istnieją? A jeśli tak, to czy potrafimy je sobie wyznaczać? Czy wobec nowej, zwłaszcza tej wirtualnej, rzeczywistości potrafimy być tolerancyjni? Jako ludzie, jako społeczeństwo, w końcu - jako ludzkość? Czy jesteśmy świadomi takich samych praw wszystkich ludzi, szczególnie tych dotyczących wyznania, wolności myśli i przekonań? Pytania te można by mnożyć w nieskończoność. Należy uświadomić sobie, że problemy w nich poruszane dotyczą nas wszystkich w takim jednakowym stopniu.

Zdaniem socjologa kultury, Andrzeja Piotrowskiego, zdefiniowanie tolerancji nie jest rzeczą łatwą, ponieważ jest to pojęcie humanistyczne, jednakże nierozerwalnie związane z doświadczeniem inności i jej akceptacją. Najczęściej spotykanym i pierwszym skojarzeniem związanym z pojęciem tolerancji jest ta typowa, szkolna jej definicja. I tak, zgodnie z definicją słownika PWN, tolerancja to uznawanie czyichś poglądów, wiary, upodobań, różnych od własnych. Inaczej mówiąc akceptacja, wyrozumiałość. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj kilka definicji tolerancji. Ludzie w jakiś sposób związani z medycyną powiedzieliby, że tolerancja to zdolność organizmu do przyjmowania dużych dawek leków przy niewystępowaniu objawów chorobowych. Inaczej mówiąc, tolerancja jest odpornością na czynniki szkodliwe. W rozumieniu technicznym, tolerancja jest dopuszczalnym odchyleniem od uregulowanych przepisami norm wielkości, wymiaru itp. Socjologowie zaś jako tolerancję rozumieć będą liberalne traktowanie poglądów innych niż nasze własne, uznawanie cudzych upodobań, czyjegoś postępowania. Należałoby również sprawdzić, jak tolerancję definiują zwykli ludzie, obcujący z nią na co dzień, lecz nie przywiązujący wagi do jej znaczenia. Postanowiłam zapytać kilka osób, czym, ich zdaniem, jest tolerancja. Zdaniem mojej mamy tolerancja wiąże się z akceptowaniem drugiego człowieka, jego sposobu bycia, zachowania, tego jak się on ubiera i jakie poglądy wyznaje. Babcia stworzyła już coś na kształt definicji. Mianowicie, określiła tolerancję jako postawę, lub zachowanie, która zakłada szacunek dla innych niż nasze poglądów, uczuć, czy przekonań. Żeby mieć w miarę szeroki pogląd na to, co ludzie rozumieją prze pojęcie tolerancji, zapytałam o to również młodzież. Okazało się, że moi rówieśnicy mówią o konieczności zrozumienia innych ludzi, o akceptacji odmienności, o szacunku do drugiego człowieka, bez względu na to , kim on jest, w jakiego boga wierzy, jaki ma kolor skóry, z kim się przyjaźni i jaka jest jego orientacja seksualna.

Pamiętać należy, że pojęcie tolerancji nie jest pojęciem młodym. Już Perykles, w swym słynnym przemówieniu, wskazał na tolerancję jako gwaranta stabilności w państwie demokratycznym. Zdaniem Peryklesa Ateńczycy zbudowali demokrację bazując na wyrozumiałości w życiu prywatnym i respektowaniu prawa w życiu publicznym. Tolerancja zatem to umiejętność zrezygnowania z przemocy jako środka nacisku na innych ludzi, w celu nakłonienia ich do zmiany poglądów, czy postaw. Oczywiście nie mówię tu o sytuacjach zagrażających bezpieczeństwu. Ale też chyba nikt nie wymaga tolerowania przestępców.

Od zarania dziejów ludzie toczyli wojny, zabijali. Robili to nie wyłącznie dla ewentualnych zysków, jakie płynęły z rabunków, ale też w imię różnych, często sprzecznych idei. Żeby Europa wreszcie uznała tolerancję religijną za normę, trzeba było wyniszczającej wojny trzydziestoletniej. Jednakże na przestrzeni wieków niewiele się w tej kwestii zmieniło. Nadal obserwujemy spory i konflikty, spowodowane różnicami w poglądach religijnych, np. w Irlandii Północnej, czy na Bałkanach. Równie problematyczne są konflikty, związane tradycjami, obyczajowością i kulturą. I tutaj brak bardzo często tolerancji.

Gdzie leżą i czy w ogóle istnieją jakieś granice tolerancji? A jeśli ich nie ma to, czy należy je wyznaczać? Czy trzeba, i czy można tolerować wszystko?

Problemem, który chciałabym tu, dla przykładu, poruszyć jest bardzo nośny i drażliwy problem homoseksualizmu i prostytucji. Oba zjawiska są marginalnymi aspektami życia seksualnego człowieka. To, że Polska wstąpiła do Unii Europejskiej przyspieszyło nieco proces śmielszego wychodzenia środowisk homoseksualnych z, powiedzmy, podziemia. Środowiska te coraz odważniej prezentują swoje poglądy, coraz śmielej walczą o prawa, szczególnie właśnie o tolerancję. Ci ludzie żyją obok nas od lat, ale dopiero teraz powoli zaczyna się o tym mówić głośno. Przestaje to być czymś wstydliwym, przestaje być problemem. Wciąż, pomimo nagłaśniania problemu, mimo dziesiątek wypowiedzi specjalistów, że homoseksualizm zboczeniem nie jest, że nie zagraża innym, że nie można się nim zarazić, mimo coraz większego poparcia społecznego, osoby o tej orientacji seksualnej napotykają na dyskryminację, wrogość, zdarzają się nawet akty przemocy wobec nich. Nietolerancja w tej kwestii jest w Polsce wyjątkowo duża. Nadal jednak spora część homoseksualistów nie przyznaje się do swojej orientacji. Często homoseksualiści żyją przez długie lata w związkach z kobietami, krzywdząc i je, i siebie, przede wszystkim. Mówiąc o homoseksualizmie i związanych z nim przejawach nietolerancji, chciałabym przy okazji pokazać, jak homoseksualizm, i wiążące się z nim zachowania, wpłynął na heteroseksualistów. Mamy w tej chwili do czynienia z sytuacją, w której, neutralne dotąd, wypowiedzi, zachowania, czy nawet sposób ubierania się, interpretuje się jako przejawy homoseksualizmu. Niech tylko mężczyzna poklepie drugiego po ramieniu, albo, co gorsza, obejmie, natychmiast zostaje okrzyknięty gejem. Okazywanie sobie przyjaźni stało się gestem inności, często nawet zboczenia. I nie ma różnicy, czy chodzi o kobiety, czy o mężczyzn. Choć lesbijki to jednak inny przypadek. Często te związki nie są traktowane poważnie, przez co nie wzbudzają takich emocji, nie wywołują takiej agresji, jak związki między mężczyznami. Mężczyzna, jeśli nie chce narazić się na niewybredne komentarze, nie może powiedzieć, że inny mężczyzna jest przystojny.

Moim zdaniem każdy ma prawo do miłości, także homoseksualista. Szczególnie, że nie robi tym nikomu krzywdy. Nie ma tez wpływu na to, do kogo czuje pociąg seksualny, kogo kocha. Homoseksualizm nie jest chorobą, więc nie można go wyleczyć. Skoro jest wolnym obywatelem demokratycznego kraju, nikt nie ma prawa mu tego zabronić. Z drugiej strony, z tych samych powodów, nie można nikomu narzucić pochwalania takich związków. Ale do tolerowania inności drugiego człowieka jesteśmy zobowiązani.

Zupełnie inaczej jest z kolejną kwestią, którą chciałabym poruszyć, mianowicie z problemem prostytucji. Prostytucja jest procederem, zagrażającym podstawowym więziom między ludźmi, naruszającym istotę więzi rodzinnych. Prostytucja powinna być zakazana i surowo karana. Stanowi niebezpieczeństwo choćby dla zdrowia obcujących z prostytutkami mężczyzn. Dokładnie tak samo przedstawia się problem pornografii. Z definicji, pornografia to materiały o ewidentnie seksualnym charakterze, które tworzone są w celu wywołania u odbiorcy podniecenia. Wydaje mi się, że pornografia powinna być wzbroniona. Pornograficzne filmy i zdjęcia uwłaczają godności kobiety, która jest na nich przedstawiana w sposób poniżający. Treści pornograficzne mogą zachęcać do gwałtu oraz przemocy. Odrębnym problemem jest pornografia dziecięca. Jest to kwestia nie podlegająca dyskusji. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że tego typu treści powinny być kategorycznie wzbronione, a ludzie je rozprowadzający i propagujący karani z najwyższą surowością. Krzywda, jaka wyrządzana jest dzieciom, spustoszenie, jakie powstaje w ich psychikach są niewspółmierne do ich wieku. Ofiary pedofilii do końca życia będą borykać się z problemami na tle psychicznym. Kompleksy i strach przed nawiązywaniem kontaktów będą im towarzyszyć przez całe życie. Szczególnie tragiczne są przypadki pedofilii w rodzinach. Rocznie ofiarą złego dotyku we własnym domu pada około 30 tysięcy dzieci. Dzieci te od tego momentu są kalekami emocjonalnymi. Mają naprawdę duży problem z socjalizacją, ciężko im przetrwać. Bardzo często, szczególnie w środowiskach wiejskich i małomiasteczkowych, kobiety kryją swoich mężów, tolerują ich zachowanie w obawie przed opinia publiczną, agresją tych mężczyzn, czy nawet przed ich odejściem. Kurczowo trzymają się ludzi, którzy w tak okrutny sposób krzywdzą ich dzieci, pozwalają na to, ponieważ boja się zostać same, być zdradzane.

Co ciekawe, obrońcy moralności nie protestują przeciwko praktykom okaleczania genitaliów małych dzieci, dziewczynek i chłopców. Chodzi o obyczaj obrzezania. Jest on praktykowany wśród Żydów i plemion Masajów w Kenii. Praktyki te są absurdalne, ale jeszcze bardziej absurdalne jest tłumaczenie okaleczania dzieci tradycją, obyczajem, czy też religią. Być może to za daleko posunięte wnioski, ale co się stanie, kiedy ktoś w imię jakiegoś nowego boga będzie chciał obcinać dzieciom uszy?

W dyskusji o granicach tolerancji należy też wspomnieć o kolejnym kontrowersyjnym zjawisku, jakim jest aborcja. Przyrównuje się ją do rzezi niewiniątek, mówi o zbrodni na ludzkości. Każde przerwanie ciąży to odbieranie człowiekowi życia. A odbieranie życia to zabójstwo. Moim zdaniem życie to świętość, dar od Boga i nikt nie ma prawa go nikomu odbierać. Nie można jednak odmawiać kobiecie aborcji w określonych okolicznościach. Takim usprawiedliwionym przypadkiem jest uszkodzenie płodu, zagrożenie życia matki. I znów kłania się problem tolerancji. Każdy ma swój pogląd, pamiętajmy jednak, że to faktycznie jest decyzja kobiety i to ona będzie się borykać z ewentualnymi wyrzutami. Nie nam sądzić cudze postępowanie.

Myślę, że należy przyjąć argument mówiący o indywidualnym prawie każdego z nas do własnych poglądów, nawet jeśli są one inne niż ogólnie przyjęte. Każdy powinien mieć też prawo do próby przekonania do swojego zdania. Nie można jednakże dopuścić do nadużywania środków. Wszelkie próby przekonania do jakichś poglądów muszą mieścić się w granicach tolerancji i przede wszystkim prawa. Nie można mówić o tolerancji i wzniosłych ideałach podkładając jednocześnie bombę pod, np. klinikę aborcyjną, czy rzucając kamieniami w gejów. I nie chodzi tu bynajmniej o pobłażliwość i wyrozumiałość, ale właśnie o tolerancję. Najbardziej jaskrawym przykładem nietolerancji i używania najgorszych z możliwych środków do manifestacji swoich poglądów, są zachowania rasistowskie. Wszyscy pamiętają incydent związany z czarnoskórym piłkarzem, Emanuelem Olisadebe, którego kibice drużyny przeciwnej na boisku podczas meczu obrzucili z trybun bananami. Największych zbrodni na tle rasistowskim dopuścił się Adolf Hitler, mordując w bestialski sposób miliony ludzi, tylko dlatego, że byli Żydami, czy Romami. Argumentował swoje decyzje rzekomym ich upośledzeniem, zepsuciem, tym, że religia żydowska stanowi polityczne zagrożenie. Z przerażeniem zauważamy, ze pomimo upływu lat niewiele się w tej kwestii zmieniło. Antysemityzm nie jest czymś, czego musielibyśmy daleko szukać. Można powiedzieć, że z własnych podwórek znamy hasła typu: Żydzi do gazu!. Mamy tu do czynienia najczęściej z bezmyślnością i głupotą. Te jednak okazują się być najgroźniejsze. Ostatnio głośną sprawą jest pojawienie się polskich nazwisk na międzynarodowej liście faszystowskiej organizacji Krew i Honor.

Często zdarza nam się dzielić poglądy i zachowania na takie, które jesteśmy w stanie zaakceptować i takie, które w żaden sposób nie mogą zaistnieć w naszej świadomości. Ciekawym zjawiskiem jest narastanie w człowieku potrzeby nietolerancji. Dzieje się tak zawsze, gdy tolerancja staje się zbyt ekspansywna. Wiąże się z to z jakąś wrodzoną ludzką przekorą. Uczucie to skrupia się zwykle na ludziach biednych, mniejszościach narodowych, nałogowcach, chorych, upośledzonych, czy po prostu tych, mających inne niż większość poglądy. Człowiek jest w stanie wypatrzeć i napiętnować każdą inność, i co gorsz jest z siebie dumny. Na ogół po raz pierwszy spotykamy się z tym w przedszkolu. Już na pierwszy rzut oka widzą, że ktoś jest choć trochę inny. Bardzo starannie wybierają sobie kolegów i koleżanki. Wygrywają ci, którzy mają ładne, nowe zabawki, są ładnie ubrani. Ci gorsi zaś są wyśmiewani i często prześladowani przez rówieśników. A dziecko potrafi być bardziej okrutne niż dorosły. Interesujące, co w psychice dziecka jest takiego, że jest tak bezpardonowe w wyrażaniu swoich poglądów. I tak łatwo przychodzi mu potępianie innych, czy nawet skłonność do agresji. Im dziecko starsze, tym jest gorzej, w dobieraniu znajomych i kreowaniu siebie zaczynają się liczyć już inne rzeczy. Młodzi ludzie dużą wagę przywiązują do wyglądu zewnętrznego, ważne są modne ubrania, kosmetyki, najnowszy model komórki, komputer, znajomi z odpowiedniego kręgu, odpowiedni chłopak, czy dziewczyna. Co ciekawe na początku nie mają potrzeby wyróżnienia się z tłumu, a raczej potrzebę uniformizacji. Rezygnują z bycia sobą, z własnej osobowości na rzecz bycia takim, jak wszyscy. W przeciwnym razie mogą się spotkać z odrzuceniem, ta świadomość zaś budzi paniczny lęk. Odrzucenie może się bowiem wiązać nie tylko z tym, ze nie będzie z kim porozmawiać, ale w wielu wypadkach z agresją, z przemocą, z ośmieszeniem. A trzeba pamiętać, że agresja jest zjawiskiem powszechnym w dzisiejszych szkołach. Subkultury stają się ważne nieco później. Choć zdarza się, że robią się ważne dla osób nieakceptowanych przez rówieśników. Dla dzieci w wieku szkolnym nie ma znaczenia to, czy pomagają potrzebującym, czy robią coś dobrego.

Tak naprawdę w każdym z nas dżemie choć okruch tolerancji. Jest to niezależne od nas i nie mamy na to żadnego wpływu, jest jakby poza świadomością. Dlatego w pierwszym odruchu potrafimy być tolerancyjni, potrafimy współczuć. Przyjmując, że nie może być mowy o tolerancji w przypadku poglądów i czynów w jakiś sposób będących niszczącymi ludzi, czy środowiska, to natychmiast nasuwa się pytanie, jak te postawy i zachowania wyłapywać. Jest to szczególnie trudne, ponieważ nie zawsze widać na pierwszy rzut oka, jakie dany pogląd może przynieść w przyszłości. I w ten sposób pytania, które zadałam na początku nigdy nie stracą na aktualności. Te najbardziej istotne odpowiedzi każdy człowiek nosi w sobie, trzeba je tylko odkryć. A żeby to zrobić trzeba jako założenie przyjąć tolerancję. Bo wbrew pozorom tolerancja w swej istocie to kwestia świadomości, nie instynktu. Jak mówił ks. Tischner, tolerancja jest czymś wielkim i nieokreślonym.