Zakładam ten wątek na prośbę Olgi_nik.
Na forum Korabiewic Olga znalazła wołanie o pomoc pewnej pani mieszkającej w okolicach Kielc. Pani jest samotna, ma pod opieką gromadkę zwierząt – psów i kotów, którym uratowała życie.
Pani Halina tak pisała do Olgi:
Jestem osobą samotną. Zdaję sobie sprawę, że nie przetrwam ze zwierzątami. Spać po nocach nie mogę co będzie jak np. umrę wtedy zwierzęta pójdą do worka.
Bardzo bym chciała jakoś się "zorganizować" ale brak informacji prawnych i innych.Jestem emerytką. Dorabiałam "letnikami" - od 2-ch lat ich brak.
Bardzo bym chciała albo wejść we wspólnotę z drogą osobą w podobnej sytuacji jak ja lub w skład Fundacji. Mogę ja sprzedać dom, mogę przyjąć do siebie - jest mi wszystki jedno.
Bardzo potrzebuję karmy, środków przeciw robakom, na pchły i kleszcze (bo już się pokazały). W tym roku znów nie będę miała na szczepienia.
Do weterynarza w Kielcach mam 35 km. Każda choroba to podwójny wydatek benzyna, przymus utrzymywania 12-letniego samochodu (wydatki na naprawy).
W grudniu znalazłam w rowie zawiązaną w dwa worki sukę ok10-letnią. Była tak wygłodzona, że nie stawała na tylnych łapach. Suczka wielkości dużego boksera Saba.
Po odkarmieniu okazało się, że szczenna. Urodziła martwe szczeniaki -5. Miejscowy weterynarz "dużych zwierząt" stwierdził, że w porzadku. W nocy Saba zaczęła odchodzić. Pojechałam do Kielc - do jedynego czynnego w nocy punktu. Okazało się, że jescze dwa martwe szczeniaki w macicy. Operacja, musiałam zostawić do następnego dnia. Kazano mi zapłacić 400 zł - wytłumaczono, że tak tanio z uwagi na to, że zwierzę przygarnięte. Potem leki antybiotyki, kroplówki, jazda na zdejmowanie szwów - znów ok. 200.
Teraz leczę 1,5 rocznego kocurka. Miał piasem i kamienie - wszywano mu cewnik. Leczenie zabiera pieniądze na jedzenie.
Co do szczepień przeciwko wściekliźnie - to moich 5 psów i 9 kotów - będzie kosztowało w granicach 250 zł. Weterynarz z Suchedniowa (najbliżej mnie - 16 km.) może wystawić rachunek tylko musi mieć dane Waszej organizacji.
Już od miesiąca jest bardzo dużo kleszczy - z jednego kota wyjęłam wczoraj 16 sztuk.
Problem kleszczy dotyczy przede wszystkim kotów - bo one wychodzą na zewnątrz. Na moim terenie brak krzaków - więc na psach znajduję sporadycznie - myślę, że to są te które przeszły z kotów. Natomiast koty roznoszą kleszcze po całym domu - na mnie też.
Czy mogę liczyć na pomoc w sprawie odrobaczenia przed szczepieniem, pcheł - jest dużu, no i kleszczy.
Zwierzęta pani Haliny wraz z opisami przez nią podanymi:
Ruda, Dymek i Klemens
- Ruda - ok.16 lat. -7 lat temu wzięta ze śmietnika pod Kielcami (szczenna). Oparszywiona skóra, chuda. Urodziła szczeniaka (Bąbel). Tzw. Kocia Mama. Wychowała na własnej piersi 5 kotów, m.in. Dymka, Almę i Apisa. Dymek jest jej ukochanym synem do dziś. Iska go a on próbuje ją ssać. Wysterylizowana suczka. Nie nadaje się do adopcji.
- Dymek - kocurek ok 7 lat - przyszedł z lasu,kociak ok.3-m-czny, znalazł mamę Rudą. Piękny, prawdopodobnie ma krew żbika (zdaniem leśników). Wykastrowany. Nadaje się do adopcji.
- Klemens - kocurek ok. 5 lat. Zabrałam go ze stacji benzynowej. Miał poszrpany tył (prawdopodobnie psy). Nie kastrowany. Pieszczoch. Nadaje się do adopcji.
- Dingo - ma ok. 5 lat. Zabrany w wieku ok.1/2 roku z tej samej stacji benzynowej co Klemens. Stał na trawniku jak szkielet - mumia. Już nawet nie prosił o jedzenie. Długo wymiotował po zjedzeniu czegokolwiek, no ale udało się. Był szkolony na gonienie kotów. Na głowie miał ślady po gaszeniu papierosów. Zupełnie zniszczony psychicznie. Teraz jest piękny, b. grzeczny. Chodzi przy nodze, reaguje na polecenia: równaj, siad, waruj, czołgaj. Lubi cwiczyć bo jest łakomczuchem a wtedy dostaje najlepsze kąski. Wyczuwa słabszych od siebie i wtedy bywa bezwzględny. Próbuje wyżywać się na Sabie. Dla mniejszych od siebie jest absolutnie wyrozumiały i pozwala prawie na wszystko. Nie kastrowany pies. Nadaje się do adopcji ale do ludzi nie dających się zdominować ale lubiących pieszczoty.
- Bąbel - 7 lat, syn Rudej. Absolutnie nie reformowalny. Ma swój charakterek i robi to co chce nie bacząc na konsekwencja. Walczy zaciekle o przewodnictwo. Zawsze chce byc na pierwszym miejscu. Lubi koty - były jego mlecznym rodzeństwem. Chodzi na smyczy.Pies nie kastrowany. Nadaje się do adopcji jako jedynak. Za to odpłaci absolutną miłością.
- Fifi - kotka ok. 5 lat. Zabrana spoda szpitala w Kielcach. Zaczepiała ludzi, zaglądała im do torebek, żebrała. Była tak chuda, że myślałam iż ma wybitą kość ogonową. Po tygodniu okazało się, że jest kotna. W strasznych bólach urodziła 1 żywe kocię - Buba. Nienawidzi innych zwierzą z córką włącznie. Bardzo kocha ludzi. Dla nich jest łagodna i bradzo pieszczotliwa. Nadaje się do adopcji ale tylko jako jedynak. Wysterylizowana , b. Czysta.
Saba - suczka powyżej 10-ciu lat. Mam ją od listopada ub.roku. Ktoś szczenną zawiązał w dwa worki i wrzucił do rowu. Była tak wychudzona, że nie wstawała na tylne nogi. Agresywna do innych zwierząt - bardzo się boi. Kocha koty. Urodziła 7 martwych szczeniaków. Musiała być operowana bo jeden szczeniak nie chciał wyjść. Wysterylizowana. B. Czysta, Boi się wszystkiego zwierzą, burzy, wiatru. Zwierzęta chętnie typują ją na ofiarę. Należy b. pilnować. Nadaje się do adopcji.
Buba - 3 lata. córka Fifi. Mnie traktuje jak matkę, śpi ze mna. Boi się obcych. Chyba nie nadaje się do adopcji. B. czysta. Wysterylizowana.
Alma i Kewin, na zdjęciu z Rudą - 3 latka. Rodzeństwo b. stabilne psychicznie. pieszczochy. Wysterylizowana i wykastrowany. Niestety nie są b. czyste, zwłaszcza Alma lubi załatwiać się w dywaniki. Alma ma problemy z piaskiem w pęcherzu. Musi dostawać specjalny zakwaszający pokarm i pastę - a to jest drogie. Nie umiem powiedzieć czy nadają się do adopcji.
Apis - wyjątkowo piękny w kolorze stalowym. Nie kastrowany. 2 latka. Wyjątkowy drań - tłucze kogo popadło. Boi się obcych ale szybko nabiera zaufania. Z wyjątkowymi skłonnościami to tworzenia się kamieni w pęcherzy - dlatego nie kastrowany. Drogi w utrzymaniu ale wyjątkowy pieszczoch gdy nabierze zaufania.
Oprócz w/w zwierzków w domu p. Haliny mieszkają jeszcze Luna - suczka, i kotki Kama i Sara, których opisów nie dostałam.
Podsumowując:
Pani Halina potrzebuje pomocy finansowej w opiece nad gromadką, szuka pomocy jakiejś fundacji, w zamian oferuje swój dom i ziemię. Myślę (ale to już moje zdanie), że może pomagać npjako dom tymczasowy. Pani mieszka w Celinach, ok 35 km na wschód od Kielc.
Pani wydaje się osobą rozsądną, widać, ze dba o zwierzaki, sądząc z opisów kilka z nich jest w stanie oddać do adopcji co na pewno by ją oddciązyło. Tylko tutaj potrzeban byłaby pomoc chociażby w zrobieniu zdjęć. Wiem, że te które zamieściłam są liche – robione z komórki.
Czy w Kielcach lub okolicach jest jakaś instytucja, która byłaby w stanie chociaż trochę tej pani pomóc? Wiem, że Olga wysyłała jej karmę i jakieś preparaty przeciwpchelne. Myślę, że Olga niedługo się tutaj odezwie, koresponduje z p. Haliną i rozmawiała z nią telefonicznie. Ja znam całą historię tylko tyle co opowiedziała mi przez telefon
Edit:
Dane kontaktowe mam i mogę podać na PW