Na Bielanach dokarmiamy koty: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75097
Wiadomo jak to jest z kotkami miejskimi - czasem lepiej, czasem gorzej.
Teraz jest gorzej.
Mamy kociego seniora (dokładnie nie wiem, ile ma lat, jak dowiem się od wetów, to dopiszę). Ale od karmicielek wiem, że on już swoje przeżył.
To najbardziej proludzki kot z całego stadka.
Strzela baranki, jak się michę niesie, drze paszczę swą łobuzerską, a czasem mile pogada i daje brzucha do miziania.
I dlatego nazywa się Pan Mizialski.
Ale Pan Mizialski ostatnio niedomagał. Oczka mu się babrały (dał przemywać karmicielce - moje rezydenty tak nie dają ). Sierść jakaś brudna, niedomyta. Jadł a chudł.
I jak przy okazji zobaczyła go Olga_nik to od razu capnęła go do leczenia.
A w klinice...
A w klinice okazało się, że kot ma FIV.
I wrócić na swoje nie może.
Domu nowego też nie ma.
W klatce szpitalika strasznie cierpi (bo to proludzki kot).
Nie wiem ile mamy czasu (mało!), ale on musi mieć dom.
A jeśli nie na stałe to chociażby tymczas - jeśli się go podkuruje,
podopieszcza, to może dojdzie do siebie i może ponownie robiony test wyjdzie negatywny.
W klatce to raczej nie ma szans, żeby on się odchuchał. Stres dla niego ogromny. Poza tym wiadomo - spzital nie hotel...
Wiem, że dużo jest miauowych koteczków z FIV szukających domów. I wiem, że ciężko.
Ale ja muszę liczyć na cud. Muszę i już.
Pomocy! Dom, tymczas, cokolwiek lepszego niż klatka...